sobota, 15 grudnia 2012

Wikingi prawie-na-żywo vol.2

 Ostatnio odwiedziliśmy Muzeum Historyczne, gdzie zgromadzono tonę wikińskiej (zawsze mam problem z tym przymiotnikiem, cholera) biżuterii, narzędzi, ubrań, kamieni i czego-nie-jeszcze. Teraz zapraszam Was do obejrzenia prawdziwego Cadillaca zbiorów Muzeum Uniwersytetu w Oslo. Panie i Panowie, oto Oseberg!

Ale po kolei. Vikingskipshuset znajduje się, tak jak wspominałam we wstępie do poprzedniej notki, na półwyspie Bygdøy, nazwanym od ilości muzeów, nomen omen, muzealnym. Urokliwy to zakątek, pełen starych, białych i drewnianych oraz nowoczesnych, małych, sowicie oszklonych domków. Samo muzeum znajduje się w budynku przypominającym skrzyżowanie stodoły z kościołem, w nawach którego zamiast ławek stoją okręty. 


Znajdują się ich tam trzy: Oseberg, Tune i Gokstad, a także wystawiono w gablotach wyposażenie, jakie na nich znaleziono. Musicie bowiem wiedzieć o jednej bardzo ważnej rzeczy: przeznaczeniem tych okrętów nie było pływać pod wikińską banderą. To były statki pogrzebowe. Wikingowie posiadali niezliczone mnóstwo zwyczajów pogrzebowych, ale jednym z najbardziej charakterystycznych i praktykowanych wśród bogatych, były pochówki na statkach. Wyposażeni do przyszłego życia we wszystko, co może im być potrzebne, z krowami i końmi włącznie, zakopywani byli w kopcach pogrzebowych. I tylko dzięki temu statki, tak samo jak całe wyposażenie, tak dobrze się zachowały.

Zaczynamy! Cadillac, miejsce pochówku, jak zwykło się sądzić, królowej, wyposażony niczym pałac: Oseberg.




Czego tam nie było! Wszystko, po prostu wszystko, od ubrań, mebli, przedmiotów do tkania, wyszywania, po sprzęt użytku domowego, narzędzia do prac polowych, prania i przechowywania. Biżuterię, jak się sądzi, skradziono niedługo po pochówku, więc nie znaleziono jej tam wiele. Zdjęcia poniżej prezentują niewielką część zbiorów, jakość taka sobie, ale nie wolno było używać flesza.



Te buty są słynne, ponieważ jest to średniowieczne
obuwie korekcyjne - najwyraźniej królowa miała zwyrodnienie stóp.

A to, moi drodzy, nie wiem, czy widzicie, co to jest - jest to pług.
I wygląda on na bardziej zaawansowany konstrukcyjnie
niż nasz polski XIX - wieczny
A to jest wóz pogrzebowy, na nim spoczywało ciało.

Tutaj inne statki: Gokstad i Tune




Nie muszę mówić, że baaardzo mi się podobało, prawda? To niesamowite, jak coś takiego można sobie obejrzeć w muzeum - tak po prostu! Tysiącletni statek Wikingów? Nie ma problemu. Coś niezwykłego, dla mnie tym bardziej dlatego, że bardzo dużo już o nich słyszałam i wiedziałam na co patrzę. 

Po wyjściu z muzeum poszłam się jeszcze przespacerować, bo pogoda była przepiękna.




Gdzieś się zbłąkałam, jak to ja, znalazłam plac zabaw z obowiązkową huśtawką na gałęzi i paroma innymi ekstremalnymi urządzeniami do zabawy - w Norwegii z dziećmi się tak nie caca i wychodzi im to na zdrowie.

Mam nadzieję, że z przyjemnością odwiedziliście ze mną Wikingów!
Czuję w duchu, że to jest jedna z ostatnich notek, jakie piszę na bloga... wszak to już tylko trzy dni i wylatuję do domu. Trzeba będzie pomyśleć o jakiejś notce podsumowującej :)

Trzymajcie się ciepło!
Erised

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz